Bardzo Długi Weekend

Ostatnie trzy dni były bardzo intensywne. Wszystko chciałabym wam opisać. Zobaczymy, czy mi się uda. Zacznę od początku, czyli od piątku. Większość dnia spędziłam z kolegą z uczelni szukając muzeum nauki, a później zwiedzając go. Spotkaliśmy się wczesnym rankiem, o 9.30 na stacji kolejki miejskiej. Pociąg się wlókł, bo trasa jest remontowana. Czas jednak szybko płynął, bo towarzyszyła nam ciągła rozmowa.

Czytaj więcej...

Biblioteka i Czerwone Jabłuszko

Miasteczkowa biblioteka okazała się bardzo ciekawym miejscem, w którym można spędzić wiele czasu nie nudząc się w cale. Malutkie miasteczko mające taką bibliotekę, że nasze miejskie nie da się porównać, nie mam tu na myśli ilości księgozbiorów.

Czytaj więcej...

Pierwsze wrażenia

31.07.2007.

Aby opisać wam dni od przylotu do USA do dnia dzisiejszego, musiałabym napisać książkę. Działo się tak wiele fascynujących rzeczy, o których mogłabym pisać godzinami. Nie ma na to czasu i sił.

Czytaj więcej...

Sąsiedzi

Siedzę sobie w ogródku w pogodny, ciepły wieczór. Zmęczona po kolejnym długim i ciekawym dniu w USA. Zastanawiam się o czym napisać. Od powrotu z Nowego Jorku minęło kilka dni, w których działo się wiele wartych opisania sytuacji. Mój wyjazd przeszedł z formy aktywnej na typowo odpoczynkową. Czytam książki, chodzę na basen, opalam się, uczę się angielskiego i od czasu do czasu jadę coś zwiedzić.

Czytaj więcej...

W drodze za ocean

27.07.2007.

Po wielu długich tygodniach wyczekiwania na wymarzone wakacje, udało się 25 lipca 2007 roku o 5.20 wyruszyłam w drogę na lotnisko. Moja droga siostra ze swoim wspaniałym małżonkiem byli tak dobroduszni, że samochodem odwieźli mnie na lotnisko. Byłam bardzo zmęczona, ale moim towarzyszom drogi dopisywały świetne humory. Żartowali, opowiadali śmieszne historyjki, wspominając coś co im sie przypomniało. Ja za to z bolącymi oczami i poczuciem zmęczenia powtarzałam, że współczuje ludziom, którzy muszą tak wcześniej wstawać do pracy.

Czytaj więcej...

Nowojorska Dżungla

Pierwszego sierpnia bardzo wczesnym rankiem ponownie znalazłam się na lotnisku O'Hare w Chicago. Czy to nie burżujstwo, tyle lotów w ciągu ostatnich dwóch tygodni? Nie wiem czy się z tego cieszyć, czy płakać, bo latanie to nic przyjemnego. Większość czasu prześpię, przynajmniej się staram. Myślę tylko o dwóch rzeczach kiedy będę z powrotem na ziemi i jak by sie tu ułożyć by zasnąć. W USA podczas lotu mam problem dodatkowy, uszy mnie bolą tak bardzo, że na siedzeniu zwijam się z bólu. Czemu tak jest to nie wiem. Jedni mówią, że tu samoloty latają na wyższych wysokościach niż na przykład do Mediolanu, czy Tel Awiwu. Inni, że szybciej traci wysokość. Tak czy siak ból jest duży i będę musiała to jeszcze przeżyć nie raz.

Czytaj więcej...